podsumowanie lata



Dosyć długo zastanawiałam się, kiedy przyjdzie odpowiedni moment na taki post. W końcu padło na okolice końca kalendarzowego lata, czyli datę idealną i oficjalną. 1 września nie jest przełomowy dla studentów, którzy leniuchują do października :)

Lato to przede wszystkim wakacje, beztroska i powolne ładowanie baterii na resztę roku. Moje wakacje zawsze są takie, zawsze chcę wypocząć, trochę poleniuchować w domu, odwiedzić wszystkie swoje ulubione miejsca, których od roku nie widziałam, chcę cieszyć się drobnymi rzeczami i nie zaprzątać sobie niczym głowy. 


POZA DOMEM

Wakacje to zawsze najbardziej wyjazdowy czas w ciągu roku, choć w czasie studiów też staram się od czasu do czasu chociaż na jeden dzień gdzieś wyskoczyć. Nie jest to takie łatwe przez weekendowo-wieczorową pracę, ale ostatecznie się udaje i zawsze mnie to cieszy, bo nie wysiedziałabym w mieście przez rok bez żadnej przerwy.

LIPIEC był poświęcony studenckiemu obozowi (jego opis po kolei TU, TU i TU). Właściwie nie cały lipiec, jego pierwsza połowa. Co do obozu miałam na początku trochę obaw, ale okazało się, że niepotrzebnie. Nie był to czas intensywnej nauki codziennie od rana do wieczora, choć takie opinie słyszałam i martwiłam się tym trochę, bo wyjazd był tuż po egzaminach, do których faktycznie tak się uczyłam. 

Obóz był początkiem wakacji, czasem z przyjaciółmi i wspólną pracą, bo wszystko, co pisaliśmy i oddawaliśmy podczas kolejnych dni, robiliśmy parami. Zwiedzałyśmy wspólnie miasto, przegadałyśmy długie godziny i po prostu dobrze się czułyśmy w swoim towarzystwie, więc okazało się, że to były bardzo udane wakacyjne dwa tygodnie.





SIERPIEŃ to bardzo nadmorski czas, także w tym roku. W tym roku troszkę inny, bo w jednym, a nie dwóch miejscach. W tym roku całą rodziną byliśmy w Sasinie, a Ł dojechał do nas na drugi tydzień, z resztą o tym też udało mi się dokładnie opowiedzieć z dużą ilością zdjęć: pierwszy tydzień TU, a drugi TU. Przed wyjazdem sprezentowałam sobie Instax mini 90, wzięłam go i byłam bardzo zadowolona ze zdjęć nim robionych, wszystkie zeskanowałam i są TU.

Jak co roku, bardzo wypoczęłam. Odetchnęłam nadmorskim powietrzem, przeszłam dużo kilometrów przez lasy i brzegiem morza. Wszędzie czerpałam inspiracje i cieszyłam się tą beztroską, która zawsze tam jest taka wyjątkowa.







WRZESIEŃ z kolei mija pod hasłem 'góry'. Na tydzień przenieśliśmy się w Tatry, do Zakopanego, bo wakacje bez nich byłyby dla mnie niepełne, brakowałoby mi ich strasznie. Nasz wspólny wyjazd we dwoje był pięknym podsumowaniem wakacji - i TU odsyłam do pełnej relacji z dużą ilością zdjęć.

Zmienna pogoda była dla nas raczej dobra, więc udało nam się każdy dzień wykorzystać na wycieczkę na wyższe i niższe szczyty. Mogliśmy odetchnąć czystym, świeżym powietrzem, otulić się szalem na wietrznych szczytach i patrzeć. Patrzeć na niesamowite widoki otaczające nas z każdej strony. Wróciliśmy oboje przeszczęśliwi dobrze wiedząc, że nigdy tego wyjazdu nie zapomnimy.








CODZIENNOŚCI

Przede wszystkim podczas tego lata założyłam bloga i, jako że właśnie na blogu teraz jestem, to najważniejsza kwestia. Długo szukałam swojego miejsca w przestrzeni internetu, lubię instagrama, facebook niby też jest fajny - w końcu tam jest najwięcej ludzi... Dawno dawno temu założyłam też photobloga, który teraz dogorywa, konta na viewbug i flickr mi się nie sprawdziły, bo tam mogę wstawiać tylko zdjęcia. 

Zdecydowałam się na bloga, bo tu mogę najbardziej spersonalizować stronę, jej wygląd i układ (choć też nie tak idealnie, jak bym chciała, bo się jeszcze uczę), tu też w końcu mogę napisać ile chcę i wstawić tyle zdjęć ile chcę, bez ograniczeń i konsekwencji. W końcu mogę połączyć to tak, jak bym tego chciała.



post o teorii fotografii, dla każdego!

Lato to czas najdłuższych spacerów. Właściwie sezon spacerowy zaczynam już wiosną i nigdy go tak naprawdę nie kończę, ale właśnie latem mogę poświęcić im najwięcej czasu. Nie mam zajęć na uczelni, nie muszę się niczego uczyć, nie jadę do pracy pod wieczór (bo w teatrze też są wakacje!). Mogę spacerować ile wlezie! Do tego w tym roku wyjątkowo późno zrobiło się ciepło, więc byłam już bardzo stęskniona pieszych wędrówek.


bzy pod koniec czerwca!

Bardzo lubię chodzić w sukienkach i spódniczkach, a sezon na nie przychodzi właśnie latem. Pod koniec czerwca trafiłam na facebookową grupę projekt 365 dni #wspódnicy, gdzie kobiety dzielą się swoimi stylizacjami w sukienkach i spódniczkach. Oglądając kolejne posty zmotywowałam się do przyjrzenia się dokładniej temu, co noszę i z satysfakcją stwierdziłam, że statystyki spódniczka - spodnie są mniej więcej pół na pół. Ciekawa jestem, czy utrzymam to również jesienią i zimą, chciałabym, ale zawsze mam z tym problem, jest mi zimno i ostatecznie biorę dżinsy i ciepłą bluzę. Dziewczyny na grupie jednak bardzo inspirują, do tego jest to przemiłe miejsce w internecie, bez odrobiny hejtu!




Zawsze mając trochę wolnego czasu staram się ugotować lub upiec coś pysznego, lubię robić coś w kuchni, szczególnie gdy robimy to we dwójkę. Mam swoje sprawdzone przepisy, czasami próbuję też czegoś nowego. Kilka lat temu dostałam od mamy zeszyt na przepisy, jest przepiękny i wszystko, co w nim zapisuję, zawsze wychodzi!




No i oczywiście lato to czas działkowo-grillowy! Podobno marynuję zawsze bardzo dobrą karkówkę, więc mamy co jeść :) A niewiele jest smaczniejszych rzeczy niż to robione na grillu, jedzone w gronie przyjaciół siedząc beztrosko wśród zieleni i słońca. W tym roku nie było zbyt wielu komarów wieczorami, więc mogliśmy często tak spędzać popołudnia czy wieczory, na zmianę na działce Ł♡ albo u Marysi w ogródku.





JEDZONKO

Płynnie przechodzę teraz do kolejnego podpunktu, bo grille, domowe gotowanie i w ogóle jedzonko zasługuje na osobny podtytuł, albo nawet osobny post. Każdy lubi jeść dobre rzeczy, a jeśli to oznacza popołudniowe spotkanie z przyjaciółmi przy grillu, to już w ogóle super!




Latem zajadam się arbuzami. Właściwie poza nimi, jedzonkiem z grilla i lodami, nic innego mogłoby o tej porze roku dla mnie nie istnieć. Serio! W zeszłym roku sezon zaczął się już w czerwcu, pamiętam jak zamiast uczyć się do sesji, siedziałyśmy z koleżanką i całą rodziną przed telewizorem, jedliśmy arbuzy i oglądaliśmy wszystkie mecze Euro 2016 :) W tym roku mistrzostw nie było (w przyszłym roku trzeba bronić licencjat, ale przecież Mundial sam się nie obejrzy), a arbuzy pojawiły się dopiero w lipcu - za to były przez całe wakacje!



No i jeszcze te pyszne rzeczy, które gotowaliśmy wspólnie z Ł na przełomie sierpnia i września, przed wyjazdem w góry. Padło na ulubioną domową pizzę, ulubioną domową lasagne, pomysł na zapiekany makaron z kurczakiem i boczkiem no i biszkopt pod tort urodzinowy mojego brata. Czasami też robimy różne ciasteczka, ale na nie największa ochota przychodzi jesienią, do ciepłej herbaty z miodem.






Jeśli są tu jakieś łasuchy, chętnie napiszę i pokażę dokładniej, jak zrobić nasze sprawdzone dania, te obiadowe i te słodkie.


FAJNE RZECZY

Bardzo lubię mieć świeże kwiaty w pokoju. Doniczkowe niestety prędzej czy później zawsze mi padają, czegokolwiek bym nie zrobiła. Za to te cięte zazwyczaj stoją mi dość długo, co mnie cieszy. Najczęściej mam je od mamy, które prawie co tydzień przynosi je ze spotkań swojej wspólnoty. Rzadko sama sobie kupuję kwiaty, ale prawie zawsze jakieś w pokoju są. 
Te na pierwszym zdjęciu są z zakończenia roku szkolnego (zaletą tego, że mama jest nauczycielką są ładne bukiety kilka razy do roku), te kolejne są imieninowo-bezokazyjne.



Opowiadałam już dokładnie i wielokrotnie wspominałam o moim Instaxie mini 90 (cały post TU), ale jest bardzo fajną rzeczą, więc wpisuje się idealnie w ten podpunkt :) Cieszę się, że go sobie sprawiłam, jest trochę bardziej rozbudowanym modelem w stosunku do tych najpopularniejszych Instaxów mini 8, więc mam większe możliwości przy robieniu zdjęć. Do tego Ł zrobił mi na niego wspaniały pokrowiec, nikt nie mógł uwierzyć, że naprawdę jest ręcznie robiony!



Podczas wakacji w końcu mam czas na nadrobienie zaległości literackich, które zbierają mi się przez cały semestr (albo nawet rok!). Dosyć regularnie chodzę do biblioteki, ale latem w końcu wypożyczam ''czytadła'' (mój dziadek tak mówi), a nie same książki naukowo-historyczno-sztuczne. Teraz po takie w ogóle nie sięgam, a wybrane lektury zabieram ze sobą na wakacyjne wyjazdy i czytam wieczorami w łóżku, popołudniami w ogrodzie przed domkiem, przy herbacie w deszczowy dzień...



Muszę przyznać, że to zdjęcie nie jest idealne, bo nie wszystko co na nim jest czytałam. Ale też nie ma na nim wszystkiego, co miałam w rękach. A czytałam:

  • Podróżniczka - Diana Gabaldon
  •  Jesienne Werble - Diana Gabaldon
  •  Ognisty Krzyż - Diana Gabaldon - czyli III, IV i V tom serii Obca, na podstawie której powstał serial Outlander (uwielbiam, dwa sezony pochłonęłam z tydzień, teraz zaczął się trzeci i wyczekuję każdego odcinka!)
  • Niedziela nad Sekwaną - Susan Vreeland - drugi raz próbowałam to przeczytać, ale odpuściłam, zanudziłam się
  • Poezja obrazu, nowe spojrzenie na kreatywną fotografię - Chris Orvig - wcale nie poradnik, przyjemnym językiem fotograf pisze o fotografii - przejrzałam z przyjemnością
  • Zanim się pojawiłeś - Jojo Moyes - film bardzo lubię, śmieję się na nim i płaczę; książkę pochłonęłam jednym tchem i wczuwałam się bezustannie w główną bohaterkę
  • Złamać szyfr czyli jak zrozumieć małżonka... - Mariola i Piotr Wołochowiczowie - ...pół żartem, całkiem serio. To dalsza część tytułu i idealnie oddaje charakter tej książki, miło przeczytać coś przydatnego i tak przyjemnego.

Podczas tych wakacji przesłuchałam wszystkie utwory Accantusa i obejrzałam wszystkie ich materiały. Uwielbiam ich w każdym calu, kto ich nie zna ten powinien poznać jak najszybciej! To ten typ muzyki, który wywołuje dreszcze i gęsią skórkę, łzy wzruszenia i radość z przeżywanych emocji. No i rozpłynęłam się po raz setny, gdy dwa dni temu włączyłam ich Uwolnij nas, które zrobili na otwarcie nowego sezonu - brak słów i totalne chapeau bas! Jeśli trafią kiedyś z koncertami do Wrocławia, pierwsza kupię bilet, niezależnie od ceny, serio!


Accantus - Krąg życia, finał Króla Lwa ♥

I na koniec jeszcze coś typowo "dla dziewczyn", bo kosmetyki. Zawsze miałam względnie długie włosy, mniej więcej takie do końca łopatek, czasem trochę krótsze, czasem dłuższe. Trochę były cieniowane, raz miały ombre i kilka razy szamponetkę. Nie znam się na tych wszystkich maskach, na typach serum odbudowujących, na składach szamponów i tych wszystkich dziwnych rzeczach. Zawsze myłam włosy szamponem z Nivei, dla długich włosów albo odbudowującym, od czasu do czasu miałam do kompletu odżywkę. Zwykle nie używam suszarki, tylko gdy jest naprawdę zimno i nie mogę zasnąć z mokrą głową. 

Ostatnio jednak postanowiłam trochę dokładniej zadbać o swoje włosy, zwłaszcza że są wyjątkowo długie, takich jeszcze nie miałam. Oznacza to, że doszły do swojej granicznej długości i mogą się teraz mocno niszczyć, a tego bym nie chciała. Skoro już w końcu osiągnęłam długość do pasa (marzenie z dzieciństwa!), chciałabym je takie utrzymać. Wiem, że panuje moda na ścinanie i charytatywne oddawanie włosów, jeśli kiedyś długie mi się znudzą, być może też tak zrobię - ale teraz chcę się cieszyć takimi, jakie są.



Prawie całkiem odstawiłam suszarkę, myję je mniej więcej co dwa dni podwójnie szamponem Nivea Insense care & repair, a potem nakładam odżywkę. Wcześniej miałam taką do kompletu z szamponem, ale była dość ciężka i miała okropnie niewygodną buteleczkę, więc kupiłam sobie inną, Pantene micellar water w piance i jest super, bo nawilża i jest leciutka. Od jakiś trzech miesięcy, po myciu nakładam na mniej więcej połowę długości (od końców) Jedwab w płynie na łamliwe końcówki z Green Pharmacy, a efekt widzę od razu, końcówki są naprawdę wygładzone i chronione.

Ale najważniejszą rzeczą, którą zaczęłam stosować jest naturalny olejek  ajurwedyjski wzmacniający włosy z Orientany. Zbierałam się z zakupem chyba z miesiąc, w końcu nabyłam go i zaczęłam używać pod koniec sierpnia, więc chyba trochę za szybko, żeby mówić o efektach. Jeśli tylko mogę, myję włosy rano, więc krople olejku wmasowuję i trochę rozprowadzam przed snem. Myjąc włosy zawsze kilka (kilkanaście?) wypadnie i tu nie widzę różnicy, nie wypada ich mniej niż przed używaniem olejku, ale takie rzeczy nie działają szybko, więc zobaczę za rok, czy włosy się wzmocniły, czy zniszczyły. Na razie olejek przepięknie pachnie i nie widzę skutków ubocznych lub negatywnych.




...
Muszę przyznać, że to było udane lato. Nawet więcej niż udane, dla mnie będzie na pewno niezapomniane. Zaskoczyło mnie swoją dobrocią i ogromem szczęścia, które potrafiło na mnie spłynąć wielką falą w ułamku sekundy. Lato zawsze będzie, a jakie być "powinno" to już zależy od nas, naszych wyborów i decyzji. Bo właściwie to trzy miesiące lata po prostu są, pogoda może się zmieniać, nastroje i plany też, ale lato zawsze będzie czymś stałym. A czy będę podczas niego szczęśliwa i będę miała lato w sercu, czy nie - to już zależy tylko ode mnie. 

No i ja to lato w sercu miałam. Spokojne, słoneczne i pełne drobnych radości, długiego leniwego czasu, czasu na wszystko. Na snucie się plażą z Ł, na zdobywanie szczytów we dwoje, na fotografię drobiazgów, na znajdowanie inspiracji wokół siebie, na domowe nicnierobienie... Lubię to swoje lato i cieszę się, że go nie straciłam. Teraz mogę śmiało, z uśmiechem i entuzjazmem wyjść na przeciw jesieni i wszystkim jej nieodkrytym zakamarkom.



_____



następny post                                                                                                      poprzedni post



Komentarze

  1. Nie wiedziałem, że tańczysz ..

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze chętnie poznam sprawdzone przepisy, a jak będą miały zdjęcia tak zachęcające jak te to z pewnością je wypróbuję :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uwielbiam cię za to bycie stałym wiernym fanem i komentatorem postów!

      Usuń
  3. Jakoś tak wyjątkowo lubię podsumowania, choć nigdy nie potrafię ich sensownie skomentować, bo do zbyt wielu kwestii chciałabym się odnieść. Powiem więc tyle - uwielbiam Twoje autoportrety, Twoją urodę i przebijające przez to co piszesz i tworzysz stoickie, radosne i pełne wdzięczności podejście do życia. I cieszę się, że trafiłam na to Twoje miejsce w sieci! ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam problem z tym podsumowaniem, bo wyszło strasznie długie!
      Dziękuję Ci przeogromnie za takie miłe słowa! To niesamowite, że to, co piszę przede wszystkim po swojemu, nie trzymając się absolutnie żadnych zasad jednak trafia do ludzi, jednak się komuś podoba i ktoś mnie potrafi zrozumieć ❤️

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty