podsumowanie jesieni



Nim się obejrzałam, kolory ustąpiły miejsca szarości, a słońce zasnuło się ponurymi deszczowymi chmurami. Już o 16.00 jest ciemno. Rynek zmienił się w wielki bożonarodzeniowy jarmark, w mieście pojawiło się dużo choinek. Nie ma co ukrywać - jesień się skończyła, powoli zaczyna się zima. Gdzieś już nawet spadł śnieg.

Dzisiejsze podsumowanie chyba będzie miało dwie kategorie, będzie trochę inne od poprzedniego (letnie miało cztery i można je zobaczyć TU). Będzie pewnie tak samo długie, bo nie umiem krótko pisać, zwłaszcza gdy zbieram coś w większą całość. Także zachęcam do zaparzenia sobie dobrej herbaty i do obejrzenia, co działo się u mnie przez ostatnie miesiące ☺

POZA DOMEM


Lato siłą rzeczy jest najbardziej obfite jeśli chodzi o wyjazdy. Staram się jednak, aby nie brakowało ich także w innych porach roku, nawet jeśli to mają być tylko jednodniowe wycieczki gdzieś niedaleko.

I tak we wrześniu byłam na wycieczce w... swoim własnym mieście! Marta przyjechała na kilka dni z Gdańska, więc tym razem ja byłam jej przewodnikiem (latem było odwrotnie) i wspólnie przez dwa dni zwiedzałyśmy Wrocław. Najpierw byłyśmy w Ogrodzie Botanicznym i na starówce, gdzie przeszłyśmy się chyba wszystkimi możliwymi uliczkami. Chciałam Marcie pokazać jeszcze więcej, lecz zdałam sobie sprawę, że mamy tyle ciekawych miejsc i nie da się tego fizycznie zrobić za jednym razem!

Drugi dzień spędziłyśmy w ZOO, które jest obowiązkowym punktem na mapie naszego miasta. Warto poświęcić te ostatnie oszczędności na bilety, które ostatnio są niestety coraz droższe. Udało nam się nawet zrobić instaxem zdjęcie z żyrafą (no prawie, jest zaznaczona strzałką) 😉













Pierwszy dzień października spędziliśmy na Ślęży - górze, która leży najbliżej Wrocławia, więc jest bardzo chętnie, i niestety nie tak często, przez nas odwiedzana. Wybraliśmy się w czwórkę mniej więcej rodzinnie. Szybko weszliśmy na górę, co było dla mnie dość dziwne po długich wędrówkach po Tatrach kilka tygodni wcześniej. Cieszyliśmy się słońcem i wypatrywaliśmy pierwszych oznak jesieni tym samym zamykając bardzo udane wakacje - następnego dnia wszyscy wracaliśmy na uczelnie.











Rok akademicki rozkręcił się na dobre, a my z Ł♡ powoli zaczęliśmy rozglądać się za jakimś terminem, by znów gdzieś wyskoczyć. Ostatecznie znaleźliśmy jeden zupełnie wolny dzień, 11 listopada. Najpierw szukaliśmy czegoś trzydniowego, ale nie mogliśmy się zgrać z grafikami w pracy jednej i drugiej. Padło na Bardo, bo jest niedaleko i możemy dojechać tam pociągiem. No i jest trochę gór, po których można pospacerować. A do tego przyznałam się, że nigdy po nich nie chodziłam, choć kilka razy byłam w samej miejscowości.

Spotkaliśmy jesień w towarzystwie zimnego wiatru, pospacerowaliśmy po samej miejscowości i wspięliśmy się (dobra, to nie była wspinaczka) na okoliczne górki mijając po drodze całe szeregi starych kapliczek. Dokładniej z resztą opowiedziałam o naszej wycieczce w TYM poście.









CODZIENNOŚCI

Najważniejszym wydarzeniem jesieni był ślub Romana i Kariny. Roman jest 'środkowym' bratem w rodzinie Ł♡, więc wszyscy byliśmy bardzo zaangażowani w przygotowania i mocno przeżywaliśmy całe wydarzenie. Chyba wszystko wyszło tak, jak miało być i wszyscy byli tego dnia szczęśliwi. A to było najważniejsze - nie wyobrażam sobie, żeby ktoś miał być smutny i skwaszony na ślubie, i to tak bliskiej osoby!


www.klapkowscy.com


www.klapkowscy.com





Inne codzienności to tak naprawdę drobnostki, z których poskładały mi się ostatnie miesiące. Najprościej będzie mi je zebrać mniej więcej chronologicznie ☺

W letnim podsumowaniu wspominałam o tym, jak trafiłam na facebookową grupę #wspódnicy. Dzięki niej bardziej świadomie zaczęłam nosić sukienki, które tak lubię, jednak zastanawiałam się, czy teraz, gdy jest zimno jednak spodnie znowu nie zaczną u mnie dominować. Nie zaczęły, swoje jesienno-zimowe sukienki noszę dużo częściej niż dżinsy i muszę przyznać, że czuję się w nich super! Wygodnie i bardzo ciepło, a to była największa zimowo-jesienna obawa. Sfotografowałam swój przegląd outfitów by ocenić, co noszę częściej i wygrywają sukienki ze spódniczkami- myślę, że zimą zestawienie będzie wyglądać tak samo.





Mówiłam już, że plan zajęć w tym semestrze jest dla mnie łaskawy. Obdarzył mnie długimi porankami w domu, podczas których bez pośpiechu piję herbatę do śniadania i spędzam czas ze sobą (o tym ważnym spędzaniu czasu piszę TU), często robiąc przy tym drobne spontaniczne zdjęcia, całkowicie zależne od nastrojów. Zawsze wychodzą w bardzo moim, jasnym pastelowym stylu, wykorzystuję je potem w różnych miejscach w sieci, część z nich pojawia się regularnie na instagramie.









Cieszę się, że udało mi się po bardzo długim czasie umówić z kimś 'na zdjęcia'. Trochę mnie do tego zawsze ciągnie, ale nigdy takie pomysły na spotkania nie dochodzą do skutku. Chciałabym się jeszcze w portretach rozwinąć, bo najczęściej robię je tylko sobie i nie mam w tym doświadczenia. Tym bardziej jestem wdzięczna, że udało nam się z Małgosią spotkać przy herbacie i aparacie. Całość naszej naturalnej, takiej pół-profesjonalnej sesji TU.

Po raz pierwszy robiłam też zdjęcia na 'prawdziwe' zlecenie, dotychczas robiłam tylko legitymacyjne portrety znajomym lub takie sesje, jak ta z Małgosią. Poproszono mnie, też trochę przez znajomych, o zrobienie zdjęć na chrzcie. Oczywiście strasznie się stresowałam, bardzo nie chciałam zawieźć, a nigdy wcześniej nie robiłam czegoś takiego. Do tego chrzest to specyficzne wydarzenie, kościół, sporo ludzi i malutkie dziecko w centrum uwagi, więc obawiałam się, że to nie jest najprostsze. Mam nadzieję, że podołałam zadaniu, cieszę się, że miałam możliwość zrobienia czegoś takiego i nabrania doświadczenia. Nie będę zdjęć tu pokazywać, bo nie umawiałam się na żadne udostępnianie. 

I oczywiście zachęcam, jeśli ktoś tu trafi i zechce spotkać się ze mną w celach fotograficznych jakichkolwiek to proszę, niech pisze śmiało! Nie gryzę, dużo się uśmiecham i rozmawiam, no i nie zdzieram z człowieka wszystkich oszczędności 😉






Mój Ł♡ od zawsze kochał motocykle, przez jego ręce przewinęło się już kilka modeli, sam też jeden zbudował od podstaw (tu oklaski!). Pod koniec lutego kupił taki ładny duży czerwony (wybaczcie damski opis, nie znam się na tym, wiem że ma silnik 600 ☺), by w końcu mieć model, na którym będzie mógł jeździć dużo i wszędzie, również w dalekie trasy. Plany wakacyjne nam się trochę plątały, więc w końcu on jeździł w tym sezonie mniej niż zakładał i nie wybraliśmy się nawet na jedną małą wycieczkę. Dopiero teraz, na początku listopada czyli właściwie na koniec sezonu wsiadłam na motor po raz pierwszy i po raz pierwszy się przejechaliśmy po okolicy, żebym w ogóle mogła ocenić, jak się czuję i jak siebie widzę jako pasażer.

Cieszę się, że mogę mieć do Ł♡ pełne zaufanie na drodze, czy to motocyklem czy samochodem, bo wiem, że zawsze jeździ przepisowo, nawet jeśli motocykliści kojarzą się z szybszą jazdą. Oczywiście na początku czułam się niepewnie i towarzyszył mi cały wachlarz emocji, ale zrobiliśmy nieduże kółko wokół osiedla, gdzie Ł♡ cały czas mi mówił z jaką prędkością jedziemy, żebym mogła ocenić jak się w jakich momentach czuję. Cieszę się, że mój pierwszy raz tak wyglądał i nie pojechaliśmy nigdzie dalej, pozbyłam się niepewności i może w przyszłym sezonie już uda nam się wybrać na małą wycieczkę. Muszę tylko sobie jakieś buty sprawić, resztę mam...



Czytałam ostatnio dużo mniej niż latem. Właściwie co roku tak mam, że to podczas wakacji nadrabiam książkowe zaległości. Jesień upłynęła właściwie tylko pod jednym tytułem, za to niesamowicie pięknym. Przeczytałam "Jesteś cudem" Reginy Brett zapisując przy tym całe strony wartościowych cytatów. Chyba jeszcze nie spotkałam się z tekstami mającymi w sobie tyle dobra. Z resztą, trochę o tym niedawno TU napisałam.



Jako że letnie podsumowanie zakończyłam kosmetykami i opowieścią o włosach, teraz do tego trochę nawiążę. Wciąż staram się dbać o moje włosy, a mając w pamięci, że zimą zawsze najbardziej się niszczą, podcięłam końcówki. Jestem teraz jakieś -8 cm. Wciąż używam wzmacniającego olejku ajurwedyjskiego z Orientany i nie widzę żadnych negatywnych skutków, a wszystkie pasma wyglądają dobrze i zdrowo. Liczę, że nie będą się za bardzo niszczyć, a ich dobra passa się nie skończy, bo szczerze się nimi cieszę. 



...

Jesień upłynęła spokojnie, otulając zapachem herbaty z miodem. Była dobra i nieśpieszna (choć w ogólnym rozrachunku oczywiście minęła bardzo szybko), wypełniona wdzięcznością i dobrocią. Mogłam czuć ją na co dzień w domu i podczas tych drobnych wycieczek. Jesień zawsze ma swój wyjątkowy melancholijny klimat, który wlewa się w serca, gdy się je uchyli.



_____



następny post                                                                                                              poprzedni post



Komentarze

  1. Miło się pojawić w kolejnym poście :) ja czekam na kolejne nasze spotkanie i kolejne wspólne zdjęcia !

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny post! Lubię takie podsumowania i mixy zdjęć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję! sama je lubię i cieszę się, że ten jest przyjemny w odbiorze

      Usuń
  3. Żyrafa wygląda jakby się zawstydziła xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. temat żyrafy jest wszechobecny - może ta z zoo wie coś o tej, która zaginęła w naszym teatrze?

      Usuń
  4. Uwielbiam spacerować po górach! Na Ślężę wchodzi się bardzo szybko!
    https://atenagrygiel-fotografia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zawsze odliczam dni do kolejnych górskich wyjazdów <3

      Usuń
  5. Jak mi przyjemnie czytało się ten wpis i oglądało zdjęcia. <3 Cudowny klimat tworzysz. Trochę jakby czytała książkę i od razu zaprzyjaźniła się z główną bohaterką. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, jak miło mi czytać takie dobre słowa - dziękuję! I oczywiście rozgość się tutaj, mam nadzieję, że inne wpisy też są przystępne :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty