z małej jesiennej wycieczki do Barda Śl.



Miło jest wyjeżdżać gdzieś bliżej i dalej, choćby na jeden dzień. Cieszę się przeogromnie, że znaleźliśmy w stu procentach wolny dzień, wybraliśmy kierunek i wybraliśmy się na jesienną wycieczkę, taką trochę nawet górską! 

Tym razem padło na Bardo Śląskie, bo z Wrocławia mamy niedaleko i możemy dojechać tam pociągiem. A każda podróż pociągiem jest lepsza od tej bez pociągu. Wstając wcześnie rano by dotrzeć na dworzec, potem czekając na peronie i wsiadając do wagonu od razu czuję, że czeka mnie coś nowego, jakaś przygoda i odskocznia od codzienności. Samochód nie wywołuje we mnie takich emocji (no i nie ma zimowych opon, więc zamieszkał już w garażu), w pociągu od razu czuję, że to będzie prawdziwa podróż. Poza tym Ł♡ jest wielkim fanem kolei, więc nie mogłabym mu tego zrobić i postawić na inny środek lokomocji (no chyba że motocykl, ale to przetestujemy w przyszłym roku).


Szlaki wokół Barda nie są długie i wymagające, więc spacerowaliśmy nimi bez pośpiechu i większego zmęczenia, które potrafi towarzyszyć w górach. Swoją drogą, jeśli ktoś z was tu jeszcze nie był, a ma możliwość zrobienia sobie małej wycieczki to zachęcam, bo warto! 




Szlaki, którymi szliśmy prowadziły przez las, najpierw drogą starych kapliczek Drogi Krzyżowej aż do Źródełka, a potem w górę w stronę punktu widokowego i Kapliczki na szczycie. Całość można przejść w kółko i wrócić przy kapliczkach. Powyżej Źródełka zrobiliśmy malutki postój by w spokoju cieszyć się spokojem, który nas otacza. Do tego akurat wtedy słońce na chwilę wyjrzało zza zasłony ciężkich chmur na sekundę ogrzewając nam twarze.








Najpierw poszliśmy w stronę szczytu i Kaplicy. Według tradycji to tam 600 lat temu miejscowi spotkali płaczącą Matkę Boską, która odcisnęła na skale swój bucik. Oryginalnego śladu już nie ma, bo wybudowano ową Kaplicę, ale replika śladu jest na kamieniu na budowlą, więc można ją w każdej chwili zobaczyć. Widziałam, potwierdzam - pod zabezpieczającą kratką jest odcisk stópki :) 

Na górze dość mocno wiało, więc chowaliśmy się pod murem Kaplicy i otulaliśmy szalikiem, by móc chwilę tam posiedzieć. Gdyby nie zimno, na pewno spędzilibyśmy tam więcej czasu. 









Cieszę się, że tam dotarliśmy. Niby nic, niby tylko takie malutkie niepozorne miejsce, a jednak na swój sposób wyjątkowy. To tam zaszyła się jesień, gdzieś tam ukryła się na ścieżkach i między skałkami. Jest już trochę bardziej stonowana i spokojna, jednak jeszcze nie odeszła. Zmieniła się z kolorowej w melancholijną i już nie przychodzi zewsząd, teraz chce, by to ją odwiedzić nim całkiem zniknie pod śniegiem i zimową pluchą. 






Schodząc podeszliśmy do Obrywu Skalnego na punkt widokowy. Rozpościera się stamtąd bardzo ładny widok na całe miasteczko i przełom rzeki wijącej się między górkami. Nie zważając na silny wiatr pozwoliliśmy sobie nacieszyć się kolejnym pięknym widokiem, prostym i niewymuszonym. Gdybym miała opisać jesienną codzienność kolorami użyłabym dokładnie tych, którymi namalowane były te widoki.

Zajrzeliśmy też między ruiny średniowiecznego zamku, które ukryły się między drzewami. Dzięki małej strzałce dotarliśmy do nich bez problemu. To miłe, że ktoś wyszedł z inicjatywą opisania całej trasy i zainteresowania nią innych, dzięki temu powstała taka mała, a jakże przyjemna atrakcja ☺








Spacerowaliśmy też po samym Bardzie. To nieduże, ale bardzo ładne miasteczko. Trochę różni się od innych małych miasteczek na Dolnym Śląsku, nie jest całkiem opuszczone i zapomniane. Być może to dzięki temu, że jest dość ważnym miejscem religijnym z bazyliką NMP oraz leży na trasie z Wrocławia do Kłodzka. Przełom rzeki dodatkowo urozmaica krajobraz, a odpowiednio opisane i przedstawione drobne atrakcje zachęcają niektórych do przyjechania tutaj. 

Dzięki takim opisom odkryliśmy cały szereg kaplic wybudowanych specjalnie na zlecenie miejscowych zakonników ponad 100 lat temu, by dodatkowo zachęcić ludzi do przyjeżdżania tutaj. Ciekawa inicjatywa, nie spotkałam się chyba jeszcze z czymś takim. Uruchomił mi się tu zmysł historyka sztuki i z niemałym zaciekawieniem oglądałam kolejne kapliczki, każdą w zupełnie indywidualnym stylu.





Naszą wycieczkę miło zakończyliśmy w pizzerii Verona, chyba jednym miejscu, które było tego dnia otwarte (11 listopada to jednak wyjątkowy dzień). Byliśmy już trochę zmarznięci i głodni, więc liczyliśmy na coś dobrego. Nie zawiedliśmy się - naprawdę bardzo dawno nie jadłam tak dobrej pizzy, przypominała mi taką domową... Dla niej mogę znowu pojechać do Barda ☺



...

Mimo, że pociąg na koniec spóźnił nam się 20 minut i nie był ogrzewany, więc bardzo wymarzłam, to był bardzo udany dzień (takie zakończenie pisze się chyba tylko na wypracowaniach w podstawówce). 

Moje wrażliwe serduszko cieszy się, bo mogło spotkać i dotknąć naturalną późną jesień. Chłodną i przez to chyba rzadko docenianą, a to duży błąd. Taka pora roku to pewnie raj dla introwertyków, bo przez swój spokój i melancholię stwarza idealny klimat do cichych spacerów i wieczornego zawijania się w koc z herbatą, by ogrzać zmarznięte ręce.

Bardzo też cieszę się fotograficznie, jestem zadowolona technicznie i klimatycznie ze zdjęć, które udało mi się zrobić. Mam nadzieję, że odczarowałam na nich ponury klimat listopada. Dodatkowo naciskając spust migawki myślałam o konkretnych kadrach, które chciałabym wykorzystać w jesiennym wyzwaniu fotograficznym. Zrobiłam to, co chciałam, więc jedno czy dwa zdjęcia pojawią się na blogu jeszcze raz, w troszkę innym kontekście. O tym jednak jeszcze napiszę później, na razie wysyłam tylko sygnał, że jest coś takiego.


A wam jak mija jesień? 


____



następny post                                                                                                                  poprzedni post


Komentarze

  1. Piękne są takie niepozorne miejsca, emanujące ciszą i niepowtarzalnym klimatem. Zdjęcia naprawdę wspaniale oddają cały urok i piękno jesieni, którą uwielbiam!
    A pociągami również bardzo lubię podróżować!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda, dlatego lubię takie jednodniowe wycieczki, podczas których można odwiedzić i i odkryć takie miejsca

      Usuń
  2. Wycieczka bez fast fooda się nie liczy, a picka jest zawsze świetnym pomysłem :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty