o wrażliwości



Nie umiem zaczynać. Wiem, że mam dużo pomysłów, dużo tematów, o których chciałabym pisać. Sięgam po komputer albo zeszyt z zamiarem stworzenia czegoś nowego, wiem już, o czym to będzie i zamieram. Nie wiem, jakiego słowa użyć, jaką literę postawić, by nie popsuć całej myśli, którą chcę przelać. Patrzę na pustą stronę i zatrzymuję się na dłuższą chwilę, by jeszcze raz w głowie poukładać sobie myśli, by je spójnie spisać po czym i tak zaczynam od środka.

Czasami wtedy wyłapuję w sobie drobne cechy charakteru, o które kiedyś się nawet nie podejrzewałam. Zaczynam się wtedy zastanawiać nad zmianami, które mi ciągle towarzyszą i nad moim sposobem postrzegania rzeczywistości, nad małymi rzeczami, które składają się w całość, która tworzy akurat mnie. Ile ludzi tyle charakterów i tyle kombinacji, każdy składa się z innego połączenia cech, każdy trochę inaczej patrzy na otaczający go świat.



Ja lubię patrzeć na ten świat szeroko otwartymi oczyma, takimi, które wyłapują szczegóły i skrywające się gdzieś śliczne, pozornie niewidoczne rzeczy - promienie słońca, malutkie kwiatki, nowe smaki lodów, szum ulicy, szurające pod nogami liście czy sunące po niebie chmury. Zauważając te wszystkie rzeczy, zauważam w sobie dużą wrażliwość. To dzięki niej wciąż odkrywam świat, wciąż na nowo mogę się zachwycać i odczuwać to, co mnie otacza.

Wrażliwość to cecha temperamentu i naukowo jest zdolnością reagowania na bodźce zmysłowe, można określać jej poziomy. Jest cechą osobowości, więc może być wrodzona i przekazywana z pokolenia na pokolenie. Nie będę jednak zastanawiać się nad wrażliwością naukowo, dziś wolę subiektywne spojrzenie - mnie samej to słowo kojarzy się z wieloma aspektami - ze wzruszeniem i zachwytem, z uczuciowością i sentymentem, z delikatnością i kobiecością, z wewnętrznym pokojem i wdzięcznością, ze smutkiem i melancholią (a nawet z "wrażliwością na Błażeja" - tu pozdrawiam kolegów i koleżanki z pracy ☺)... 

Każda wrażliwość jest inna i każda jest niesamowicie ważna. Skoro jest zdolnością reagowania to chyba każdy jakąś posiada, chociaż u niektórych jest uśpiona i mała, u innych jest jedną z ich głównych i podstawowych cech. Zaliczyłabym się raczej do tej drugiej grupy, choć oczywiście nie "rzucam" swoją wrażliwością i uczuciowością na prawo i lewo bez opamiętania.

Gdy już odkryłam w sobie tę cechę, polubiłam ją i postanowiłam o nią dbać. Zauważyłam, że samoistnie się rozwija, dzięki czemu potrafię tworzyć w swojej głowie stopklatki z niepozornych momentów, które dla mnie w pewien sposób są wyjątkowe. 


Lubię się wewnętrznie wzruszyć (czasem i zewnętrznie, gdy spływa mi łza po policzku) szczęściem drugiej osoby, dobrym zakończeniem filmu czy piękną chwilą. Lubię też patrzeć na wzruszenie innych. Ostatnio byłam świadkiem przepięknej sceny: brat mojego Ł♡ się żenił, podczas składania ślubnej przysięgi jego babcia starała się nie uronić łzy patrząc na szczęście wnuka (z resztą cały ślub był cudny!). 

Zachwycam się blaskiem słońca przebijającym przez gałęzie drzew i uśmiechem na twarzach ludzi, których spotyka coś miłego. Zachwycam się światem z dala od miejskiej cywilizacji i cieszę się, gdy zauważam jego skrawki również w betonowej dżungli. Być może dlatego tak mocno przyciągnęła mnie do siebie fotografia - przecież to dzięki niej wszystkie zachwyty mogę przechować i przekazać dalej.

Wiem, że potrafię być bardzo uczuciowa. Czasem nawet bardziej niż mogłoby się wydawać. Coś mnie wtedy mocno ściska w brzuchu, czasem ze szczęścia i poczucia miłości, czasami wręcz przeciwnie. Robi mi się cieplej na sercu gdy tylko przypominam sobie wszystkie ważne dla mnie chwile, gdy przypomnę sobie pierwsze "kocham Cię" albo spojrzę na najcenniejszy drobiazg mieszkający na dłoni, gdy zaczynam snuć plany na przyszłość i wiem, że staną się rzeczywistością, nie skończą się na etapie marzeń. 

Darzę sentymentem wiele miejsc, wiele przedmiotów, wiele wspomnień. Lubię do nich wracać oglądając stare zdjęcia, lubię wspominać. Przeważnie nie jestem smutna, gdy coś się kończy, gdy muszę wrócić do szarej rzeczywistości, bo wiem, że to coś stanie się pięknym wspomnieniem, pamiątką, do której będę wracać podczas długich domowych wieczorów teraz i daleko w przyszłości. Wiem też, że fizycznie gdzieś znów pojadę, znów to zobaczę i przeżyję, za każdym razem troszkę inaczej.

Kiedyś byłam bardziej obojętna, być może silniejsza. Z czasem jednak te cechy ustąpiły delikatności i pewnej kruchości. Szybciej reaguję emocjonalnie, mocniej przeżywam smutki i troski, więcej się zastanawiam. Lubię delikatność w gestach, kolorach i materiałach, lubię miękkie koce, pastelowe zasłony i jasne kwiaty. Lubię się przytulać i czuć ciepło drugiej osoby przy mnie, potrzebuję poczucia bezpieczeństwa, którym ona może mnie obdarować. Lubię być w tym wszystkim kobietą, wyglądać i czuć się kobieco i być szczęśliwą.

Spokój w sercu to jedno z najlepszych uczuć, jakie można w sobie mieć i cieszę się ogromnie, gdy je mam. Czuję się też bardzo niepewnie, gdy je tracę. Dzięki temu spokojowi potrafię dostrzec niewidzialne dla innych rzeczy, detale i wyjątkowości, dzięki niemu potrafię być wdzięczna za to, co mnie spotyka. Choć nie zastanawiam się nad tym na co dzień, wiem, że mam w sobie ten pokój i mogę się nim podzielić uszczęśliwiając drugą osobę.

Potrafię być smutna. Smutek nie jest czymś złym i zabronionym, trzeba go tylko w pewien sposób oswoić, przygarnąć i zrozumieć. Smutek mnie bardzo wycisza i hamuje, skłania do myślenia bardziej niż zwykle. Nie wiem, czy mogę to tak ująć, ale smutek nie jest czymś smutnym - jest uczuciem, takim jak wiele innych, które towarzyszą człowiekowi, bez niego nie da się być w pełni szczęśliwym. Smutek jest wyjątkowo emocjonalny, czasami nawet ponury. Zawsze jest przecież jednak poprzednikiem radości i uśmiechu.


Lubię te wszystkie cechy, które złożyły się na moją wrażliwość. Doceniam bycie kobietą, delikatność, skłonność do melancholii i upodobanie piękna w rzeczach i chwilach, które spotykam. Jestem wdzięczna za to, że mogę być właśnie taka. 

Od dawna chciałam napisać o wrażliwości, mam ogromną nadzieję, że nie zostanę odebrana jako patrząca tylko na siebie osoba. Mówię o wrażliwości od siebie, tak prywatnie i subiektywnie - bo właśnie taka jest ta cecha, nie ma wrażliwości ogólnej, publicznej i typowej.


Jakie są wasze rozmyślania na jej temat? Czy wy lubicie swoją wrażliwość i potraficie o niej opowiedzieć?


_____


następny post                                                                                                            poprzedni post


Komentarze

  1. O tak, Wrażliwość na Błażeja jest jedyna w swoim rodzaju xD

    OdpowiedzUsuń
  2. :):) Nie płaczesz gdy coś się dobrze kończy ;) Płaczesz gdy jest coś źle ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też - wtedy płaczę, bo jestem smutna, zła i bezsilna. Potrafię wtedy dużo płakać.

      Usuń
  3. Piękny tekst! Doskonale rozumiem tę wrażliwość i tez lubie to ze ja mam. Czasami jest ona przyczyna stresów,lęków z powodu nadmiernej wrażliwości, ale może to jest cena jaka się płaci za bycie wrażliwym? A ja napewno nie chce z tej wrażliwości rezygnować, na rzec obojętności. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o nie, obojętność to wróg ludzkich odruchów i ciepła, którym się dzielimy z innymi! A my jesteśmy wartościowe przez to, że jesteśmy właśnie takie delikatne, uczuciowe, wrażliwe i mamy naturalną zdolność emanowania dobrocią na innych.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty