o naszej domowej pizzy



Miałam podać przepis na kilka dobrych rzeczy, nie zapomniałam o tym. Jesień skraca dni i wydłuża wieczory, a najlepsze wieczory spędza się w domu, w miłym towarzystwie jedząc coś pysznego☺.

Nie ukrywam, że lubię od czasu do czasu ugotować/upiec coś dobrego do jedzenia, i że w ogóle lubię jeść dobre rzeczy, zwłaszcza że na co dzień między zajęciami je się dość nieregularnie i na szybko, a potem dopiero wieczorem w domu zjada się odgrzewany obiad. Razem z Ł♡ jesteśmy fanami pizzy - najlepsza jest ta domowa, robiona we dwoje i potem jedzona w gronie całej rodzinki. Za każdym razem robimy ją troszkę inaczej, bo składniki są "na oko" z dużą porcją ciepła i miłości. 

Zawsze też robimy dużą porcję, taką na dwie blachy grubego ciasta - mniej się w ogóle nie opłaca, chętni do jedzenia się zawsze znajdują, a to czego się nie zje za pierwszym razem i tak znika potem w ciągu godziny. 

Czas wspólnego gotowania, czasem we dwoje, czasem w trochę większym gronie zawsze jest bardzo przyjemny i miły. Wszyscy razem siedzimy w kuchni, każdy robi coś innego i, poza przyjaźnią, łączy nas dodatkowo świadomość wspólnej pracy, działania, z którego powstanie coś dobrego - dobrego pod względem smakowym i emocjonalnym. Faktycznie wspólne jedzenie i gotowanie łączy ludzi, zbliża ich do siebie. Działamy wspólnie i mamy określony cel, który zrealizujemy - będziemy beztrosko zajadać się tym, co razem zrobiliśmy, uszczęśliwimy tym siebie i innych, zrobimy dla nich coś miłego.


Znowu się zaczynam rozpisywać, a dzisiaj chciałam zwięźle i na temat. Przechodzę więc do przepisu z opisem, bo to nie jest zupełnie zwyczajny przepis:




CIASTO:
- ok. 80 dag mąki 
   (czasami wsypię nawet cały kilogram, choć zwykle zostawiam trochę, by potem ew. dosypać, jeśli konsystencja nie będzie idealna)
- opakowanie droższy, 100 g
- szklanka + pół szklanki mleka
- łyżeczka cukru
- łyżeczka soli
- 3 jajka
- pół szklanki oleju

DODATKI
- średni słoiczek koncentratu pomidorowego (ok 200 g)
- żółty ser, 500 g 
     (im więcej tym więcej ciągnącego się dobra na pizzy 😉 - ostatnio wzięłam dwa rodzaje, zwyczajną goudę i mozarellę, było super)
- sól i pieprz
- bazylia, oregano lub mieszanka ziół
     + te według własnego gustu:
- pieczarki, 400-500 g
- cebula
- papryka (u mnie czerwona, ale może być jakakolwiek)
- salami 100 g
- puszka kukurydzy
- szynka, 150 g (taka z gładkimi plasterkami)
- szpinak, wędzony łosoś i pomidor na kawałek dla mojej mamy



Na samym początku w małym garnuszku kruszę drożdże, łączę je z cukrem i połową szklanki mleka po czym odstawiam w ciepłe miejsce. Najczęściej są to okolice kuchenki, na której właśnie zaczynają dusić się pieczarki, które Ł♡ pokroił, posolił i wrzucił na dużą patelnię z odrobiną wody. 

W największej misce mieszam mąkę z jajkami i solą, czekam aż drożdże wyrosną. W między czasie najczęściej kroję cebulę albo paprykę. Wyrośnięte drożdże łączę z mąką i mieszkam wszystko drewnianą łyżką. Obowiązkowo dodaję olej, a potem manipuluję szklanką mleka i pozostałą mąką do uzyskania idealnej konsystencji ciasta. Zagniatam je mocno rękami (trzeba użyć siły i je przez jakiś czas ugniatać, by było puszyste) aż przestanie się kleić do palców. Przykrywam miskę bawełnianą ściereczką i odstawiam w najcieplejszy kąt w kuchni - na kuchenkę, z której już zdjęłam pieczarki i zgasiłam gaz.

Ciasto rośnie zwykle u nas ok. 45 minut. W tym czasie trzemy (tarkujemy - mamy swoje specjalistyczne słownictwo) ser - jeśli jest brat Ł♡ to jemu przypada to zadanie, kroimy wędlinę na mniejsze kawałki, żeby nie kłaść całych plastrów. Kukurydzę odcedzamy. Robię też sos pomidorowy w dużym kubku lub miseczce. Cały koncentrat przerzucam i rozrzedzam wodą, dodaję sól i pieprz i zioła. Zawsze dodaję ich sporo, lubię je - no i to przecież one nadają pizzy cały zapach i aromat! Oczywiście czekając na ciasto bardzo staramy się nie zjeść wszystkich dodatków ciągle je podjadając 😄



Wyrośnięte ciasto dzielę na dwie części, Ł♡ chwyta wałek i rozwałkowuje ciasto na idealne prostokąty pasujące do blaszek wyłożonych papierem do pieczenia. Gotowe ciasto smaruję całym przygotowanym sosem po czym po kolei (w kolejności losowej) na zmianę kładziemy kolejne przygotowane dodatki zostawiając tylko salami, które pójdzie na samą górę. Posypujemy porządnie całym startym serem i układamy te pozostawione plasterki salami - odkryłam dzięki Ł♡, że one się tak fajnie pieką, puszczają dodatkowy aromat i stają się chrupiące jeśli są na górze. 



Nastawiam piekarnik na 200० z grzaniem od dołu i od góry. Zwykle wkładam jednocześnie dwie blachy (chyba, że tata jeszcze nie wrócił z pracy i z drugą czekamy na niego) i włączam dodatkowy 'wiatraczek'. Pizza piecze się około 15-20 minut, z tym, że ta dolna zawsze chwilę dłużej. 

GOTOWE! Nasze pizze zawsze są na grubym puszystym cieście (raz zabiłam drożdże i ciasto nie wyrosło) i z dużą ilością dodatków, nie ma żadnych limitów, można dać co się komu podoba. Czasami każdy ma swoją część, na której ma wszystko idealnie po swojemu. 

Dwie blachy z prawie kilograma mąki i z tyloma dodatkami to być może dużo. Na pierwszy rzut oka, bo tak naprawdę domowa pizza jest przecież przepyszna, więc całe dwie blachy w dobrym towarzystwie znikają w jeden wieczór. Baaardzo rzadko zjadam ostatni mały kawałek na śniadanie jako pizzerkę...



Nasz przepis i sposób wykonania polecam, bardzo lubię tak to wszystko robić, a potem cieszyć się tym, że innym tak smakuje. Także miłego pieczenia!

Może wy też macie jakieś swoje ulubione domowe przepisy na długie wieczory w miłym gronie? Albo jakieś wariacje na temat pizzy do sprawdzenia? 
Albo zapraszam, jeśli po prostu ktoś chce się umówić na domowy miły wieczór? 😋



_____



następny post                                                                                                             poprzedni post


Komentarze

  1. No wreszcie jakiś przepis :D W niedzielę zamierzam skorzystać i mam nadzieję, że wszystko mi wyjdzie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przepisem możesz dowolnie manipulować i robić tyle porcji, ile chcesz :D daj potem znać, jak poszło!

      Usuń
  2. Też bym mogła jeść pizzę cały tydzień~ ...I w sumie tak często robię, bo zagniatam kilogram mąki, dzielę na 4-5 porcji (lubię na cieńszym kruchym cieście), z jednej robię obiad a resztę wrzucam do lodówki i staram się zużyć w ciągu najbliższego tygodnia haha (robię bez jajek więc może sobie fermentować). I chyba sobie ufunduję pod choinkę kamień do pizzy... :D Ostatnio też praktykuję posypywanie serem pod koniec pieczenia żeby nie był zbyt spieczony. Co dom to inna szkoła pizzy eh? :,D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciekawy pomysł z tym dzieleniem ciasta - muszę się nad tym zastanowić, bo to faktycznie mogłoby się sprawdzić :) za każdym razem kolejna świeża pizza brzmi kusząco!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty