podsumowanie zimy
To podsumowanie prawdopodobnie będzie wyjątkowo krótkie. Może to i dobrze, bo podobno takie posty się przyjemniejsze - mamy trudny czas, więc potrzebujemy drobnych przyjemności ☺️ Dzisiaj nie będzie więc długich rozważań, będzie trochę zdjęć i fajnych rzeczy, które pojawiły nam się w ostatnich miesiącach.
Ta zima trochę uciekła przez palce. Może to dlatego, że w mieście jej właściwie nie było. Ani razu nie padał śnieg, który mógłby przykryć chodniki. Ani razu nie było mrozu, dla którego miałabym wyjąć najcieplejszą kurtkę z szafy, ani razu nie zmarzłam - a jestem zmarzluchem okropnym.
POZA DOMEM
Po zimę ze śniegiem musieliśmy pojechać w Tatry. I był to chyba jedyny wypad za miasto w ostatnich miesiącach, w tej kategorii tym razem za dużo nie będzie. Cały sezon ferii zimowych przesiedzieliśmy w mieście, a potem spędziliśmy pięć dni w górach bez tłumu turystów. Powstały o tym dwa posty na blogu, do których odsyłam.
Pierwszy jest o łatwych szlakach, dla każdego kto chce poznać się z zimą w górach - o TEN. Drugi jest historią jednego popołudnia, w którym wyjaśniam, dlaczego to zrobiliśmy? O co chodzi - wyjaśniam TU. W obu postach można znaleźć całkiem sporo ładnych zimowych zdjęć, więc zachęcam.
CODZIENNOŚCI
To była zima z pierwszymi świętami w naszych własnych ulubionych czterech ścianach. Pierwsza choinka, którą kupowaliśmy do własnego domu, pierwsza Wigilia w kilku miejscach na raz. Takie 'pierwsze razy' zawsze mają w sobie coś wyjątkowego, choć odbywają się zupełnie normalnie.
To był dobry czas. Taki domowy, pachnący ciastem i choinką, wypełniony uśmiechami, spotkaniami z tymi, którzy są mają szczególne miejsce w sercu. Teraz wydaje mi się niesamowicie odległy, a przecież było to niecałe trzy miesiące temu!
Codzienność i jej rutyny się trochę zmieniły, dni stały się bardziej 'całościowe' w takim sensie, że albo spędzam po prostu 8 godzin w pracy, albo mam domowy dzień. Znalazł się czas na spotkania z przyjaciółmi, na dni we dwoje, na rodzinne obiady... Dużo więcej czytam, co z resztą objawia się mniej więcej co tydzień na instagramie oraz tu na blogu - już w styczniu pojawił się post z przeglądem lektur, o TEN.
Uczelni na ostatnim roku studiów prawie nie ma, poza tym były ferie świąteczne, ferie zimowe i inne takie. Zajęcia wypadły już z tygodniowego planu, pojawiają się tylko pojedyncze wykłady i seminarium magisterskie. Choć teraz, aż do Wielkanocy nawet tego nie będzie, bo mamy miesięczną przerwę w zajęciach z powodu wirusa i kwarantanny. To jest czas na pisanie swojej pracy magisterskiej oraz jeszcze więcej domowości.
Więcej też gotuję lub gotujemy razem. Przez ostatnie miesiące staliśmy się ekspertami od domowej carbonary, grillowanego kurczaka w przeróżnych formach, wolno pieczonej szarpanej wieprzowiny (czyli słynnej pulled pork), prawdziwej włoskiej pizzy z mozarellą pieczonej na kamieniu oraz prostej jajecznicy na boczku, dzięki której każde śniadanie jest miłym początkiem dnia.
Znowu odsyłam tu na instagrama, gdzie w zapisanych relacjach jest kółeczko z pysznościami - tam pojawiły się wszystkie wymienione rzeczy + dużo więcej smaczności, które na przykład robił Ł♡. Polecam mieć męża, co potrafi i lubi gotować.
FAJNE RZECZY
Nie wiem, czy to rzecz, ale w wigilijny poranek wybrałam się do fryzjera. Kiedyś dawno temu zawsze miałam wycieniowane końce i taką jakby odrastającą grzywkę. Dzięki temu na każdej długości włosy wyglądały dobrze. Po trzech latach postanowiłam do tego wrócić, aby móc spokojnie zapuszczać włosy i nie martwić się tym, że nie mają kształtu. Nie wiem, czy wrócę do długości do pasa (była cudowna!) czy znudzę się i obetnę na taką do ramion (w takiej wersji też się lubiłam), ale teraz dzięki dobremu kształtowi mogę pójść w każdą stronę.
Jest kilka dobrych rzeczy, które pojawiły się tej zimy. Jedną (a raczej dwoma) z nich są buty od polskiej firmy Akardo. Zeszłej zimy kupiłam u nich na próbę trapery. Sprawdziły się idealnie na mrozy, są super ciepłe, super wygodne i super ładne. W tym roku więc zainwestowałam dla nas obojga w trzewiki na naszą lekką wrocławską zimę bez mrozu.
Mój model to sznurowane czarne botki ze skóry nubukowej, w których przechodziłam ostatnie miesiące. Ciepłych traperków nie wyjęłam ani razu z szafy, botki były idealne. Wygoda i miękkość mnie nie zawiodły, do tego pasują do wszystkiego. Ł♡ wybrał brązowe klasyczne trzewiki za kostkę, też ze skóry nubukowej. Mówi, że są wygodne i jest z nich bardzo zadowolony, więc możemy polecić zarówno damskie i męskie modele ☺️
Na razie mam doświadczenie w butach zimowych, ale bardzo podobają mi się w Akardo również lżejsze modele. Sznurowane półbuty, buty sportowe oraz lekkie sandałki na obcasie to modele, do których wzdycham już od jakiegoś czasu, a zaznaczam, że nigdy nie zachwycam się butami. Pewnie w pewnym momencie wymieniając buty w szafie coś jeszcze z Akardo się w mnie pojawi...
Pod choinką znalazłam lampę UV do paznokci hybrydowych. Do tej pory byłam wierna klasycznym lakierom, ale nadszedł w końcu moment zmian. Obawiałam się szybkich odrostów i zniszczonej płytki, na razie nie zauważyłam jednak żadnych strasznych rzeczy. Zmieniam kolor mniej więcej co dwa tygodnie - niestety gdybym trzymała dłużej, miałabym kolor od połowy płytki, paznokcie rosną mi dość szybko. Technicznie nie jest to nic trudnego, więc malowanie idzie mi sprawnie, pewnie niedługo zacznie mnie ciągnąć w stronę jakiś wzorów i deseni, bo już te sześć kolorów, które mam, wydają mi się monotematyczne.
...
To była dziwna zima, bo właściwie jej nie było. Owszem, to były bardzo domowe miesiące z długimi wieczorami na oglądanie filmów, układanie puzzli, wspólne gotowanie i czytanie książek. To jednak nie były miesiące z mrozem szczypiącym w nos przy wychodzeniu z domu, nie było zimy w klasycznym ujęciu. Nim więc się obejrzeliśmy, trwające trzy miesiące jesienio-przedwiośnie ustąpiło miejsca wiośnie prawdziwej. Zrobiło się ciepło, słońce nie tylko świeci, ale i grzeje, drzewa już zaczynają śmiało wypuszczać i otwierać swoje pąki, dni są dużo dłuższe.
Co nam przyniosą następne tygodnie, nie wiadomo. Na pewno musimy nastawić się na to, że wiosna za oknem nie oznacza wiosny w domu i domowość z książką wciąż będzie trwać. To z pewnością jest trudne, choć na początku brzmi jak raj - w końcu przed nami co najmniej dwa tygodnie ogólnego zwolnienia tempa, miejsca na wyciszenie się i pielęgnację domowego ogniska. W rzeczywistości każdy z nas, nieważne czy jest się intro- czy ekstrawertykiem ma potrzebę bycia wśród ludzi, bycia w społeczeństwie, a przymusowa izolacja prędzej czy później będzie wpływać na kondycję psychiczną. Kasia Tusk na swoim blogu pisała wczoraj o tym, jak działa taki proces - odsyłam tam i, kończąc już, trzymam mocno kciuki za siebie i za wszystkich, abyśmy wytrwali w odpowiedzialności i faktycznie spędzili ten czas w domu nie załamując się psychicznie.
Mam też nadzieję, że podsumowanie wiosny za trzy miesiące będzie pełne słońca i uśmiechu, a to co dzieje się teraz, będzie już tylko kolejnym doświadczeniem życiowym, które nas umocniło.
_____
Komentarze
Prześlij komentarz