z rozmyślań wiosennych


Te maleńkie białe cuda na gałęziach drzew pojawiły się nagle i niespodziewanie oficjalnie rozpoczynając najpiękniejszy czas w roku. Oficjalnie zakończyły szare domowe miesiące zimy, teraz zaczyna się kwitnący świat. 

Małe kwiatki ma gałęziach są tym, czego każdy wypatruje z utęsknieniem, to one witają wiosnę. To one są pierwsze i razem z krokusami odważnie wychodzą na przeciw. Na drzewach są tylko kilka dni, bo ich delikatne płatki wiatr potrafi zdmuchnąć błyskawicznie - mimo to jednak są tak ważne, tak niezastąpione.




Zaraz po nich pojawią się duże różowe kwiaty magnolii ozdabiając ulice i miejskie skwery. Jak dorosnę, będę miała tak piękny krzew magnolii - choćbym miała nie mieć ogrodu, będę go miała i będę się nim co roku zachwycać. 

Razem z magnoliami pojawiają się też inne kolory, pod balkonem w bloku pojawiają się kwiaty, tulipany wystają z każdego zakamarka, stokrotki uśmiechają się z trawnika, a w kwiaciarniach barwy jakby się rozmnożyły... Pojawia się nagle wszystko - wszystkie kolory świata wychodzą z szarego cienia, otaczają się zielenią i zachwycają. 

I czasami brak słów jest najlepszym opisem zachwytu nad tym, co wokół.




Dni są długie, od rana słońce zachęca do spotkania się z nim, do spędzenia z nim jak największej ilości czasu. Zagląda przez okna na uczelni i w pracy, w domu przeszkadza w pisaniu. Ma do tego prawo, przez te kilka miesięcy stęskniło się na światem tak samo, jak świat za nim. 


Skończyła się herbata, ta najlepsza brzoskwiniowa. Jeszcze trzy tygodnie temu biegłabym po nią do sklepu, dziś biegnę raczej po wodę i karton soku. W miejscu kubka z herbatą i miodem pojawiła się szklanka zwykłej wody. Już niedługo wskoczy do niej cytryna z limonką i miodem lub owoce przychodzące do nas tuż przed latem.





Spacery z psem stały się dłuższe. Jeszcze nie tak dawno każde poranne wyjście (wychodzę z domu najpóźniej, więc to mi przypada poranny psi spacer) trwało maksymalnie kwadrans. W ciągu tych kilku lub kilkunastu minut palce zdążyły zmarznąć, a myśli kierowały się tylko w stronę gorącej herbaty czekającej w domu. Dziś wychodząc na poranne spacery, zupełnie nie chce się z nich wracać. Od rana mijają mnie biegacze, spotykam pana czytającego książkę na ławce, pies cieszy się świeżą trawą, a ja za każdym razem zastanawiam się, czy jest sens iść na uczelnię, czy lepiej wybrać się gdzieś dalej z tym małym szczekającym kudłaczem.


Po domu chodzę bez kapci i ciepłych skarpetek. Czuję dotyk paneli i kafli, które chłodzą moje stopy, zmęczone po całym dniu. Nie potrzebuję już dla nich ciepła i miękkości, której chcą w chłodniejsze dni, wręcz przeciwnie. Teraz wręcz bronią się przed tym ciepłem, chcą poczuć chłodny dotyk podłogi i to on im przynosi ukojenie.

I mimo codziennych życiowych trudności, mimo ogromu zajęć związanych ze studiami, mimo patrzącego złowrogo licencjatu, którego ciągle jest za mało - tak samo jak za mało jest na niego czasu, mimo wszystko jest jakoś tak lżej na duszy. Mimo wszystko próbuję znaleźć czas na długi spacer, na moje własne słowa wdzięczności spisywane regularnie, na spokój z książką w ręku i chęć łapania ciągle następnej i następnej.

Wiosną jest jakoś tak łatwiej.




...

Każdy wiosenny spacer jest piękny. Ten też taki był, między innymi dzięki naszemu niespodziewanemu gościowi i towarzyszowi w drodze. Cześć, Żabo!



_____




następny post                                                                                                                   poprzedni post




Komentarze

  1. Uwielbiam wiosnę, ale moje zachwycanie się nią sprowadza się do patrzenia przez okno i krótkiego spaceru fotograficznego po ogrodzie. A potem za ten spacer cierpię :,D Taki trochę love-hate relationship

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czyżbyś była bratnią duszą w katarze alergicznym, którego sezon właśnie się rozpoczyna? ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty