o szukaniu własnej drogi



Zbliża się koniec studiów, więc automatycznie pojawiają się pytania, co dalej. Takie pytania pojawiają się z resztą nie tylko pod koniec studiów czy pod koniec liceum, one cyklicznie wracają w różnych momentach życia, wcześniej i później.

Najtrudniej jest na początku, bo już wybierając szkoły w jakiś sposób trzeba się określić, czy się jest humanistą, czy ścisłowcem, trochę rzadziej wybory padają na szkoły sportowe albo muzyczne. A gdyby wtedy wiedziało się, że to nie jest najważniejsze i nie to nas określa.

Potem okazuje się, że wymarzony zawód nie jest tym, który miał dawać poczucie spełnienia, że każdy kolejny jest jakiś taki niezbyt i nam nie leży. Co wtedy? Albo lepiej - co zrobić, żeby tego uniknąć i nie wsiąknąć na wiele lat w coś, co nie wywołuje poczucia spełnienia, ani nawet pokoju w sercu?



I ja mam swoją prywatną teorię. Bardzo długo się zastanawiałam, jaka jest moja droga i w jakich zawodach mogłabym się odnaleźć. Właściwie dalej się nad tym mocno zastanawiam, teraz to nawet rozszerzam i nie chodzi tylko o zawód, ale o powołanie. Powołanie do realizowania siebie, bo każdy ma osobowość i talenty, które służą mu do tego, aby się rozwijał, aby trafił do miejsc, w których powie, że "to jest to, co chce robić w życiu".

Może to brzmi naiwnie, ale tak po prostu jest. I sęk w tym, żeby odkryć w sobie, to co w naszej osobie nas pociąga, co robiąc czujemy się szczęśliwi i jakie talenty w nas siedzą. Najczęściej wcale nie są to rzeczy stricte 'zawodowe' i odpowiedzi nie są proste. No chyba, że ktoś od początku wie, że jego życiowym powołaniem jest bycie zawodowo kimśtam - zazdroszczę, szczerze się cieszę i pozwalam nie czytać tego postu do końca ☺️

Są dwie drogi i każda będzie bardzo okej.

Można ze swojego talentu zrobić źródło utrzymania. Idealną ścieżką byłoby, gdyby realizacja naszych talentów zaczęła przynosić nam zyski. Potem mamy względnie prostą drogę do założenia własnej firmy, wykreowania zawodu specjalnie dla siebie i rozwijanie tego. I czy to będzie malutka firma z maskotkami, czy wielkie przedsiębiorstwo informatyczne zależy już tylko od nas.

Można od małego wiedzieć, że chce się zostać kimśtam, już w szkole przykładać większą uwagę do przedmiotów, które potem przydadzą się do studiów w tym zawodzie albo do kursów. Potem kroczy się utartą ścieżką, by zdobyć ten zawód - czy to będzie dentysta, policjant czy kontroler lotów lotniczych, to już zależy tylko od marzeń. Zdobywa się wymarzony zawód i już. Potem w nim można piąć się na kolejne stanowiska, stworzyć swoje biura lub cokolwiek innego i być spełnionym.

Brzmi jak idealny scenariusz.Tylko nieraz okazuje się, że na rynku wcale nie jest potrzeba setna mała firma z naturalnymi mydłami, tysięczny fotograf ślubny, w wymarzonym zawodzie nie ma pracy, albo jedyne co jest to najniższa krajowa na podrzędnym stanowisku. Co wtedy?



Wtedy można pójść trochę inaczej.

Wtedy okazuje się, że swoje predyspozycje można wykorzystać niemal w każdym zawodzie, a nasz talent nie zalicza się do worka "najbardziej popularne talenty świata" i nie jest pasją do gry na kontrabasie albo nauką o ludzkim ciele, więc nie zostaniemy zawodowym muzykiem orkiestrowym albo lekarzem.  Okazuje się, że nasze talenty i potrzeby spełnienia są miękkie i elastyczne, ktoś lubi działać z ludźmi i jest dobry w organizowaniu, ktoś jest super kreatywny i ma potrzebę tworzenia, a ktoś ma zdolności manualne i szybko się uczy. 

Z takimi predyspozycjami można trafić właściwie do każdej pracy, bo nie wiadomo, w którym zawodzie te talenty są najbardziej potrzebne. I ukierunkowujemy się intuicyjnie, że może cośtam albo cośtam jest pracą dla nas, w czymś się rozwijamy i uczymy, ale czy tam będzie dobrze, nie wiadomo. A potem wychodzi praca "nie w zawodzie" nie jest czymś gorszym, mniej wartościowym, bo w czymś niezwiązanym z wykształceniem możemy się super odnaleźć i realizować swoje talenty. Co więcej, nawet siedząc w domu można się realizować i spełniać!

Coraz częściej trafiam w internecie na małe firmy z rękodziełem (intuicyjnie podejrzewam tu silną potrzebę tworzenia), które powstały podczas urlopów macierzyńskich oraz na historie kobiet, z których wynika, że czas z małym dzieckiem w domu był dla nich mega odkrywczy, bo odkrywały w sobie cechy, w których się mogą realizować i np. super zarządzały czasem (co potem przełoży się na pracę w każdej firmie i każdej pracy, do której pójdą), super organizowały przestrzeń i domowe wydarzenia (do pracy w zespole i zarządzania im to przecież cecha idealna) albo tworzyły nowe zabawy, nowe przygody i nowe gry swoim dzieciom rozszerzając swoją kreatywność. 

Każdy pewnie słyszał jakieś historie, w których ktoś kto w szkole był beznadziejny ze wszystkiego, realizował się w jakiś technicznych zawodach, bo tam przydały się jego zdolności manualne i zmysł konstrukcyjny. Istnieje nieskończona ilość zawodów i każdy z nich jest dla człowieka, po potrzebujemy każdego z tych zawodów. Więc zarówno super prestiżowy zawód oraz ten prosty i zwyczajny jest dobrym zawodem i dla kogoś na świecie jest tym idealnym, w którym ten ktoś odkryje siebie. Nie potrzeba zamykać się w jednej dziedzinie, bo zdolności i predyspozycje, które mamy przydają się na pewno w kilkunastu zupełnie różnych rzeczach. 

Sama jeszcze nie wiem, gdzie mnie poniesie, ale już widzę rzeczy, które sprawiają mi w pracy przyjemność, oraz te, które są dla mnie największą karą i złem wcielonym. Paradoksalnie na przykład zauważam, że rzeczy związane stricte z moim wyuczonym i studiowanym zawodem nie sprawiają mi takiej radości jak coś, co mogę robić w pracy, do której poszłam "ot tak żeby coś robić" albo rzeczy, które robię w domu. I nie mówię tu o leżeniu z książką na kanapie, ale na przykład o organizowaniu i planowaniu nam różnych rzeczy, a potem wcielaniu ich w życie. 

Mój Ł♡ skończył studia i dwie szkoły policealne, ma kilka zainteresowań i zdolności zupełnie niezwiązanych ze swoim wykształceniem, a pracuje w miejscu, które nijak nie łączy się ani z jego wykształceniem, ani zainteresowaniami. I okazało się, że dopiero tu (po kilku innych pracach, które miał) czuje, że to jest jego miejsce, jego doświadczenie się przydaje, a praca sprawia mu przyjemność i poczucie, że robi to, co lubi i w czym jest dobry. 

Jakie są moje ukryte predyspozycje? Uczę się je odkrywać i nazywać, widzę jaką radość mi to sprawia i zobaczę, gdzie mnie to zaprowadzi. Jestem z tym wewnętrznie bardzo okej i polecam poszukać tego u siebie, bo to może zaprowadzić do tego miejsca, w którym człowiek poczuje się naprawdę spełniony. Nie chcę ich tu od myślników wymieniać, bo i tak dużo takich predyspozycji pojawiło się w tekście, a każdy musi sięgnąć do środka swojej głowy i ponazywać swoje indywidualne talenty. 


PS. Jeśli Internet będzie istniał za 10 lat w takiej formie jak dziś, wrócę do tego wpisu i go dokończę. Skonfrontuję swoje przypuszczenia i spojrzenia w przyszłość z tym, co się wydarzy. Bo nie mam pojęcia, gdzie finalnie będę za te 10 lat, choć pewnie jak każdy mam swoje pomysły na to. 


_____



następny post                                                                                                            poprzedni post



Komentarze

Popularne posty