o nadmorskich falach



W kolejce do publikacji czeka całkiem sporo ciekawych kadrów, nie tracę więc czasu i jestem tu dziś ze wszystkimi nadmorskimi ujęciami (poza tymi z planowanych pozowanych 'sesji'). Nie chcę przegadać zdjęć, bo wierzę, że one same w sobie przeniosą myśli na piaszczystą plażę w Sasinie, słowa będą zbędne.

Dwa tygodnie spacerowaliśmy lasem i brzegiem morza, fale otulały nasze stopy i nas, gdy tylko wchodziliśmy do wody (czyli ciągle, bo upał tylko w wodzie dało się wytrzymać). Oddychaliśmy świeżością, morskim wiatrem i ciepłym piaskiem. Wieczorami rodzinnie graliśmy w karty, jedliśmy słodkie orzeszki i piliśmy herbatki albo piwo z lemoniadą. 

To był ten czas, który nazywamy prawdziwymi, zawsze rodzinnymi, wakacjami.








Odkąd poznałyśmy się z Martą, zawsze staram się z nią spotkać, gdy mam okazję być w pobliżu Gdańska. Tak było i tym razem. Wspólnie wybrałyśmy się na gdański Jarmark św. Dominika, który co roku zachwyca i zaskakuje różnorodnością. Szczególną uwagę poświęciłyśmy uliczkom z targiem staroci i z rękodziełem. Spacerując tam od razu w głowie wybierałam rzeczy, które chciałabym widzieć w swoim przyszłym domu.

Z jarmarku uciekłyśmy na pierogi do Mandu (najlepsze!), a potem na plażę do Orłowa. Upał w mieście był wykańczający, więc wsiadłyśmy w kolejkę i pojechałyśmy nad wodę. Spacer brzegiem między kamieniami obmywanymi przez fale i cień orłowskiego klifu okazały się idealnym popołudniem. Dodałyśmy do tego naturalne lody, dzięki którym spędziłyśmy czas najlepiej, jak to możliwe. 









Poza moją samotną wycieczką do Gdańska mieliśmy dwie rodzinne wycieczki do Łeby. Wcześniej nigdy do niej nie jeździliśmy (poza zakupami), a przecież dzieli nas od niej tylko 15 km. W niedzielę po obiedzie wsiedliśmy więc w samochód i pojechaliśmy przejść się łebskim deptakiem w stronę portu. Pogoda akurat wyjątkowo była ciut mniej upalna i lekko wietrzna, więc idealna na taki spacer.

Potem, już po przyjeździe Ł♡, wybraliśmy się do Łeby na zachód słońca. W Sasinie byśmy na niego nie poszli, bo musielibyśmy iść 1,5 km do plaży przez las nawet gdybyśmy podjechali samochodem, a po zmroku nie byłoby to przyjemne. W Łebie nie było tego problemu, zostawiliśmy auto na parkingu i chodnikiem doszliśmy do samej plaży, zachodniej - żeby nie pchać się przez deptak i port. Przy okazji poszliśmy też na pyszne lody i na pocztę wysłać wakacyjne pocztówki ☺️. 

Mamy z zachodu więcej zdjęć, ale na razie chcę je zostawić i pokazać w którymś z kolejnych postów, bo myślę, że na to zasługują. 
  













Wracaliśmy do Wrocławia przez Sopot. To znaczy ja i Ł♡ wracaliśmy, reszta jechała samochodem. Pociąg mieliśmy popołudniu, więc mogliśmy spędzić jeszcze jeden dzień nad wodą. Sopot nie może co prawda równać się z czystą wodą i piaszczystą plażą Sasina - może być tylko ich kiepską namiastką. Szare fale rekompensuje nam za to zawsze widokiem na molo i pyszną pizzą, tym razem w A Modo Mio.  











...

Mam nadzieję, że lubicie te para-turystyczne posty tak samo, jak ja. Cieszę się, że po dość długiej przerwie w końcu się jakiś pojawił. Mam nadzieję, że podczas tych wakacji pojawi się jeszcze przynajmniej jeden i kilka z nim związanych ☺️.

A jak Wam mijają te wakacyjne miesiące? 


_____



następny post                                                                                                                poprzedni post



Komentarze

Popularne posty